Adaptacja dla pierwszoklasistów już się zaczęła w wakacje. Szkoła, do której Kuba zacznie uczęszczać od września (jeśli nauce w tradycyjny sposób nie przeszkodzi covid) , zorganizowała trzykrotnie w wakacje jednotygodniowe półkolonie. Kuba załapał się na dwa turnusy .
Wczoraj brał udział w podchodach. Ostatni turnus był szkołą przetrwania. Były, jak wspomniałam, podchody, walka na wodne pistolety, budowa szałasów w lesie itp.
Zdobył też nagrodę w formie czekoladki, jako uczciwy znalazca 20 zł, które zgubił wcześniej jeden z nauczycieli ( a taką chęć miał kupić sobie resoraka za te 2 dychy... znalezione ... nie kradzione - mówili koledzy w przedszkolu, ale rodzice uczyli uczciwości). Budowanie szałasu to dla niego pestka, przecież już z dziadkiem budował szałas w lesie.
Ale raka, najprawdziwszego na swoim terenie, to wcześniej nie widział, dopiero w trakcie podchodów, chociaż w ubiegłym tygodniu był z rodzicami w Afrykarium we Wrocławiu . ZOO też dla niego nie pierwszyzna, bo np. w poznańskim bywa regularnie, ale we Wrocławiu zachwycał się oceanarium. Babcia opowiadała mu o podobnych, jakie widziała na Florydzie w Sea World Orlando tutaj , czy w Hiszpanii w Maladze. Pokazywała nawet filmy i zdjęcia, ale widzieć na żywo, znaleźć się w takim szklanym tunelu, gdzie wokół małe kolorowe ryby, rekiny, żółwie, hipopotamy i inne cuda pływają....to nie to samo!
Jednak Michałka zachwytu nikt nie przeskoczył. Ciągłe łaaaał i głośny serdeczny śmiech malucha zwracał uwagę zwiedzających oceanarium.
Oceanarium Afrykarium Wroclaw Poland WALKING TOUR HD 1080p
Gdyby miał taką możliwość, twierdzi Kuba, to nie więziłby ich w ogrodach zoologicznych. Szkoda, że lubi kotlety, bo przecież to tragedia dla zwierząt. Może warto zostać wegetarianinem? Trudno mu pogodzić te dwie opcje: smaczne jedzonko i życie zwierząt. Chyba, że zamieniłby kotlety na słodycze... o tak.... zastanowi się, tylko czy mama pójdzie na to?
Miał jednak okazję "wejść w cudzą skórę", sorry, skorupę żółwia i poczuć się, jak on.
Kuba - żółw
Michałek stojąc sprawdza, czy zmieści się w skorupie żółwia.
Spoko, jeszcze tyle po bokach wolnego będzie. Skoro brat, taki duży się zmieścił...
Kuba, jak zwykle ma dylemat, czy tym zwierzętom nie lepiej byłoby na wolności?
Skorzystajcie z mojej, Kuby, łaski. Daruję wam wolność... Pływajcie... fruwajcie, pełzajcie, skaczcie, gdzie wam się żywnie podoba. Taka jest moja wola. Powiedziałem. Ja, Kuba.
Wracając do tego raka, którego na wolności w czasie wczorajszych podchodów Kuba widział, to podam przykład pewnego szczęśliwca, który dzięki swojemu inwalidztwu przedłużył sobie żywot , unikając garnka z wrzątkiem.
Atlas Obscura
Ulotne cuda: homar z czterema pazurami o imieniu Clawdette
Jest Edwardem Nożycorękim w świecie homarów.
AUTOR:Cara Giamo
11 marca 2016
OGÓLNIE RZECZ BIORĄC, TEN HOMAR jest dość przeciętny: oczy łodygi, długie czułki, nierówny ogon. Po części jednak jest trochę zbyt wyposażona. Na lewym przednim boku ma trzy szczypce, idealnie uformowane i rozłożone jak szwajcarski scyzoryk. To skorupiak wyjątkowo żwawy, który znalazł się w Nowej Szkocji, został wyciągnięty z wysyłką Ready Seafood Co. w Portland, Maine, z Associated Press raportów . Wewnętrzny biolog Ready Seafood, Curt Brown, był zmieszany, mówiąc, że homar był pierwszym w jego dziesięcioletniej karierze i że jego żona nazwała ją „Clawdette” (Nożycoręki).
Homar może być dziwny na wiele sposobów. Anomalie genetyczne mogą sprawić, że muszle będą niebieskie, żółte , pomarańczowe , a nawet tęczowe . Dodatkowe pazury są prawdopodobnie wynikiem skrzyżowania drutów podczas linienia, powiedział weterynarz Bob Bayer w wywiadzie dla Bangor Daily News w 2014 roku . Jeśli homar wdaje się w bójkę i uderza pazurem tuż przed zrzuceniem i odrośnięciem skorupy, może wygenerować zupełnie nowe szczypce.
Clawdette ma zostać przekazana do stanowego Departamentu Zasobów Morskich, gdzie może dołączyć do koleżanki złapanej w 2012 roku. Brown mówi, że jej ulepszona broń pośrednio uratowała go przed losem: „Gdyby ten homar miał dwa normalne pazury, trafiłby na Commercial Street lub gdzieś w Szanghaju” – powiedział.
Jest jeszcze jeden szczęśliwiec w USA co roku, ktory doznaje łaski ułaskawienia od samego prezydenta.
Gastro Obscura POMNIK UŁASKAWIONEGO INDYKA Jacka Hartford, Connecticut Ta rzeźba upamiętnia pierwszy przypadek ułaskawienia indyka przez amerykańskiego prezydenta.
Autor: John Meszaros
CHOCIAŻ WSPÓŁCZESNA TRADYCJA amerykańskiego prezydenta oficjalnie ułaskawiającego indyka w Święto Dziękczynienia rozpoczęła się od George'a HW Busha w 1989 roku, uważa się, że pomysł ten pochodzi od Abrahama Lincolna .
Ułaskawiony indyk Lincolna został faktycznie podarowany Pierwszej Rodzinie w 1863 roku, zaledwie miesiąc po tym, jak prezydent ogłosił Święto Dziękczynienia świętem narodowym. Choć w tym roku miał być obiadem bożonarodzeniowym, indyk został szybko zaadoptowany przez Tada Lincolna, dziesięcioletniego syna prezydenta. Tad nazwał ptaka Jackiem i wyszkolił go, by podążał za nim po całym Białym Domu. Kiedy nadszedł czas na rzeź i zjedzenie Jacka, Tad błagał ojca, aby oszczędził życie stworzenia. Lincoln, zawsze pobłażliwy dla swojego najmłodszego dziecka, napisał notatkę „przebaczając” Jackowi i przekazał ją Tadowi, który pokazał go szefowi kuchni, zapewniając w ten sposób wytchnienie dla ukochanego zwierzaka.
Indyk Jack foto by John Meszaros
A teraz mam wiadomośc z ostatniej chwili:
80 tys. osób podpisało się pod petycją do premiera Wielkiej Brytanii, aby ocalić alpakę Gerominio.
Sąd Najwyższy zdecydował, że zwierzę, które przyjechało z Nowej Zelandii musi zostać uśpione, bo jest chore na bydlęcą gruźlicę.
Właścicielka, która ma farmę alpak w hrabstwie Glosser przekonuje, że Gerominio badano testami odpowiednimi dla bydła, a te w żaden sposób nie oddają stanu zdrowia innych gatunków.