"W kultowym już eksperymencie amerykańskiego psychologa polskiego pochodzenia, doktora Roberta Zajonca, badanym były pokazywane zdjęcia portretowe różnych osób. Ich zadaniem była ocena podobieństwa między osobami z fotografii. Uczestnicy badania bez problemu połączyli ze sobą zdjęcia najbardziej podobnych osób.
Okazało się, że badani zobaczyli niemal bezbłędnie podobieństwo między osobami, które były w długoletnich związkach. Im związek był dłuższy, a pary bardziej z niego zadowolone, tym ich twarze zostały ocenione jako bardziej do siebie podobne. Również za tym fenomenem stoi mimikra – najchętniej naśladujemy mimikę tych osób, które znamy i lubimy. Twarze osób starzejących się u boku partnera zyskują podobny układ zmarszczek mimicznych, ponieważ przez lata pracowały w nich podobne grupy mięśnie.
(...)
Czy podoba się to nam, wychowanym w kulcie indywidualizmu, czy nie, pragnienie przynależności pozostaje jedną z najsilniejszych ludzkich potrzeb. Szczęśliwie zostaliśmy wyposażeni w umiejętności naśladownictwa, ułatwiające nam wkupywanie się w łaski nowego otoczenia. Taka wiedza może otwierać zupełnie nowe możliwości. Jako terapeuta czy sprzedawca można w ten sposób zdobyć zaufanie klienta, czy pacjenta. A na nudnym przyjęciu, możesz nieoczekiwanie spotkać miłość życia, która na podstawie kilku niewinnych gestów uzna, że masz w sobie „to coś”. I nie będzie to błyskotliwy dowcip ani świetnie skrojony garnitur, ale efekt kameleona."
Żródło: na:Temat
autor :Helena Łygas
"Efekt kameleona, czyli o tym, jak niewinne naśladownictwo drastycznie zmienia relacje międzyludzkie na korzyść imitatora"
Na stronie "badanie.net" Weronika Trzmielewska postawiła pytanie: Czy naśladownictwo może prowadzić do negatywnych konsekwencji?
"Wiele badań opisuje pozytywny wpływ naśladownictwa na więzi społeczne, ich trwałość i satysfakcję z relacji. Badanie opublikowane w Social Psychological and Personality Science pokazuje, że to rozmowa z nieznajomym, który nie kopiuje naszych zachowań, a nie spotkanym przypadkiem „kameleonem”, może mieć wpływ na lepsze oceny związków romantycznych.
Naśladownictwo (mowy, ekspresji mimicznych, zachowań) najczęściej opisuje się jako mechanizm, który pełni ważną rolę w tworzeniu i utrzymywaniu relacji, a naśladowcy wzbudzają większą sympatię (Kulesza, 2016). Ludzie naśladowani chętniej niż nienaśladowani dzielą się intymnymi informacjami na swój temat. Naśladownictwo zdaje się potencjalnie sugerować korzyść obu stron społecznej interakcji – zyskuje zarówno naśladowca jak i naśladowany. Jednak czy naśladownictwo może prowadzić do negatywnych konsekwencji? Holenderski zespół badaczy Marina Kouzakova, Johan Karremans, Rick van Baaren oraz Ad van Knippenberg postanowili to sprawdzić w 2010 roku. Naśladownictwo, wg. tych autorów, traktowane było jako naturalny proces zachodzący w relacjach międzyludzkich, założono więc, że jego brak jest rejestrowany i odczuwany jako sygnał odtrącenia w interakcjach. Badacze wydedukowali, że nienaśladowani gorzej zniosą „odrzucenie” przez nieznajomą osobę, dążąc do poprawy samopoczucia przez zbliżenie się do swoich najbliższych – tzn. do partnerów romantycznych. Sprawdzali, więc czy sytuacja braku naśladowania bardziej niż jego wystąpienia spowoduje wzrost poczucia bliskości i satysfakcji z bieżących związków romantycznych u nienaśladowanych ludzi."
No to teraz wypada mi zacytować nie kogoś innego, jak tylko ... Ludwika Jerzego Kerna. I na tę okoliczność znalazł odpowiedź: nie warto naśladować