Translate

sobota, 23 stycznia 2016

FLORYDA, ORLANDO - PARK WODNY

   

 Następna atrakcja to pobyt w parku wodnym w Orlando (Sea World).  Moje piękne, dostojne, różowe flamingi, na żywo!  To już nie film przyrodniczy.


Są po prostu piękne. Mogłabym tu przebywać, przeżywać….. bez końca. 


Oglądaliśmy też foki.



                     Mogłam wreszcie dotknąć  dłonią  pływającego tuż przy mnie delfina, gładziłam go po głowie. Tyle lat o tym marzyłam.


Autorka głaszcze dłonią głowę delfina

 Czułam, jak jego mokra skóra na głowie przypomina mocno napompowaną gumową lub plastikową piłkę. Nie posiadałam się ze szczęścia.

Delfiny całymi ławicami podpływają pod okna domu kuzynów ( w odległości około 60 metrów od okien), ale zawsze w tym czasie byłam z rodziną w turystycznym rozjeździe. Raz zdążyłam zobaczyć je przez okno z domu, ale już nie zdążyłam wybiec w odpowiednim czasie. 

        W  Sea World oglądamy specjalny show z orkami. Przed naszym przyjazdem cała Floryda podekscytowana oczekiwała , a później oglądała w CNN poród maleńkiej orki.
        Po wejściu na pokaz dziwię się, dlaczego Krystyna nie zakupiła miejscówek w pierwszych rzędach. Siadamy w trzecim rzędzie od góry. W dole w pierwszych rzędach widzowie zaopatrzeni są w bajecznie kolorowe ręczniki z wizerunkami orki. Sądzę, że mają one stanowić  pamiątki z tej okazji. 

     Zdążę sobie podobne kupić po zakończeniu pokazu.
Show jest fantastyczne. Potężne czarno-białe orki wożą na swych grzbietach z piorunującą prędkością trenerów, którzy wyczyniają  zaskakujące figury i skoki do wody. Orki, mimo swojego rozmiaru są bardzo zwinne i wykonują różnego rodzaju ewolucje. Przy samej bandzie ale jeszcze w basenie usytuowany jest duży podest, który wygląda, jak wielki blat podłogi pokryty  cienką warstwą wody.


Jedna z największych orek często podpływa pod bandę, lekko się ślizgając po podeście. Szczególnie dzieci piszczą z radości. Ale pokaz nie może odbyć się bez niespodzianek. Na zakończenie show orka podpływa pod rozradowanych i nie spodziewających się niczego nagłego widzów i wyskakując w górę obraca się na grzbiet i ogonem uderzając o taflę wody wywołuje najbardziej oczekiwany moment przez dzieci i nie tylko przez nie. No tego „nowi,” obserwatorzy się nie spodziewają. Woda wyparta przez cielsko orki w setkach litrów chlusta na 8 rzędów w górę. Pisk jest tym razem donośniejszy. Nie wszyscy są zaskoczeni. A więc do tego mają służyć zakupione ręczniki oraz peleryny przeciwdeszczowe! Kuzynka nas nie wtajemniczała w sposób zakończenia pokazu i dzięki temu mieliśmy miłą niespodziankę. Wychodzimy na sucho.

Uczestniczymy także w przedstawieniu nt. psot foczek na statku pirackim. Okazują się zdolnymi aktorami..

- Podejdźmy jeszcze teraz w inny rejon parku - do manatów – proponuje Rela.
Zaciekawiona pytam:
- A co to za okazy, te manaty?
- Oj, znam ten gatunek osobiście! Kiedyś pływając, spotkałam z zaskoczenia dwa manaty, które otoczyły mnie z obu stron i podprowadziły, płynąc ze mną, pełną strachu, do brzegu. Wiedziałam, że są to sympatyczne, przyjazne, delikatne i wrażliwe olbrzymy, ale nie sprawdziłam wcześniej tego na własnej skórze - wspomina. Nazywają się pospolicie syrenami Florydy.
Podchodzimy pod basen, w którym pływa ogromny ssak morski wcale nie przypominający smukłe i zgrabne syrenki z legend. Ten manat ma kilka metrów długości i może ważyć ponad tonę. Przed nim pływają liście sałaty i kapusty. Ten olbrzym ma jakieś blizny na swoim cielsku.



- Dlaczego on taki pokiereszowany? – docieka
 
Henryk.


- Manaty są bardzo nieporadne, mają słaby 

wzrok i ciągle się z czymś zderzają, np.: z

 szybko pływającymi motorówkami

 ciągnącymi narciarzy wodnych. Manaty co

 roku giną w kolizjach z takimi łodziami. 

Jedna czwarta wszystkich sprawdzonych

 przypadków zgonów manatów na wodach

 Florydy była wynikiem zderzeń ze śrubami

 silników szybko pływających łodzi

 motorowych. Wpadają też w sieci rybaków,

 którzy muszą je jednak wypuszczać na

 wolność, bo są pod ochroną. Odpowiednie

 służby przywożą poranione okazy tutaj do

 parku, gdzie podlegają leczeniu i powoli

 dochodzą do  siebie, po czym wypuszczane

 są na wolność.


- Trochę z przodu głowa przypomina

 mi mopsa. Brak tylko mu zwisających

 dużych uszu. Ta syrena pozować do naszej

 warszawskiej syrenki nie mogłaby.

 Z pewnością – dodaję.


Teraz trochę odpoczynku, poczekamy na

 wybór ogródka kawiarnianego, bo Gaby i

 Stephan marzą o lodach. Kasia ledwo może

 utrzymać zmęczoną Gaby




Za szybą rekiny są dla nas zwykłymi  „płotkami”.