Następna atrakcja to pobyt w parku wodnym w
Orlando (Sea World). Moje piękne, dostojne, różowe flamingi, na żywo!
To już nie film przyrodniczy.
Oglądaliśmy też foki.
Mogłam wreszcie dotknąć
dłonią pływającego tuż przy mnie delfina, gładziłam go po
głowie. Tyle lat o tym marzyłam.
Czułam, jak jego mokra skóra na głowie przypomina mocno napompowaną gumową lub plastikową piłkę. Nie posiadałam się ze szczęścia.
Autorka głaszcze dłonią głowę delfina |
Czułam, jak jego mokra skóra na głowie przypomina mocno napompowaną gumową lub plastikową piłkę. Nie posiadałam się ze szczęścia.
Delfiny całymi ławicami podpływają pod
okna domu kuzynów ( w odległości około 60 metrów od okien), ale zawsze w tym
czasie byłam z rodziną w turystycznym rozjeździe. Raz zdążyłam zobaczyć je
przez okno z domu, ale już nie zdążyłam wybiec w odpowiednim czasie.
W Sea World oglądamy specjalny show z orkami. Przed naszym przyjazdem cała Floryda podekscytowana oczekiwała
, a później oglądała w CNN poród maleńkiej orki.
Po wejściu na pokaz dziwię się, dlaczego
Krystyna nie zakupiła miejscówek w pierwszych rzędach. Siadamy w trzecim
rzędzie od góry. W dole w pierwszych rzędach widzowie zaopatrzeni są w
bajecznie kolorowe ręczniki z wizerunkami orki. Sądzę, że mają one
stanowić pamiątki z tej okazji.
Zdążę
sobie podobne kupić po zakończeniu pokazu.
Show jest fantastyczne.
Potężne czarno-białe orki wożą na swych grzbietach z piorunującą prędkością trenerów,
którzy wyczyniają zaskakujące figury i
skoki do wody. Orki, mimo swojego rozmiaru są bardzo zwinne i wykonują różnego
rodzaju ewolucje. Przy samej bandzie ale jeszcze w basenie usytuowany jest duży
podest, który wygląda, jak wielki blat podłogi pokryty cienką warstwą wody.
Jedna z największych orek często podpływa pod bandę, lekko się ślizgając po podeście. Szczególnie dzieci piszczą z radości. Ale pokaz nie może odbyć się bez niespodzianek. Na zakończenie show orka podpływa pod rozradowanych i nie spodziewających się niczego nagłego widzów i wyskakując w górę obraca się na grzbiet i ogonem uderzając o taflę wody wywołuje najbardziej oczekiwany moment przez dzieci i nie tylko przez nie. No tego „nowi,” obserwatorzy się nie spodziewają. Woda wyparta przez cielsko orki w setkach litrów chlusta na 8 rzędów w górę. Pisk jest tym razem donośniejszy. Nie wszyscy są zaskoczeni. A więc do tego mają służyć zakupione ręczniki oraz peleryny przeciwdeszczowe! Kuzynka nas nie wtajemniczała w sposób zakończenia pokazu i dzięki temu mieliśmy miłą niespodziankę. Wychodzimy na sucho.
Uczestniczymy także w przedstawieniu nt. psot foczek na statku pirackim. Okazują się zdolnymi aktorami..
- Podejdźmy jeszcze teraz w inny rejon parku - do manatów – proponuje Rela.
Zaciekawiona pytam:
- A co to za okazy, te manaty?
- Oj, znam ten gatunek osobiście! Kiedyś pływając, spotkałam z zaskoczenia dwa manaty, które otoczyły mnie z obu stron i podprowadziły, płynąc ze mną, pełną strachu, do brzegu. Wiedziałam, że są to sympatyczne, przyjazne, delikatne i wrażliwe olbrzymy, ale nie sprawdziłam wcześniej tego na własnej skórze - wspomina. Nazywają się pospolicie syrenami Florydy.
Podchodzimy pod basen, w którym pływa ogromny ssak morski wcale nie przypominający smukłe i zgrabne syrenki z legend. Ten manat ma kilka metrów długości i może ważyć ponad tonę. Przed nim pływają liście sałaty i kapusty. Ten olbrzym ma jakieś blizny na swoim cielsku.
Henryk.
- Manaty są bardzo nieporadne, mają słaby
wzrok i ciągle się z czymś zderzają, np.: z
szybko pływającymi motorówkami
ciągnącymi narciarzy wodnych. Manaty co
roku giną w kolizjach z takimi łodziami.
Jedna czwarta wszystkich sprawdzonych
przypadków zgonów manatów na wodach
Florydy była wynikiem zderzeń ze śrubami
silników szybko pływających łodzi
motorowych. Wpadają też w sieci rybaków,
którzy muszą je jednak wypuszczać na
wolność, bo są pod ochroną. Odpowiednie
służby przywożą poranione okazy tutaj do
parku, gdzie podlegają leczeniu i powoli
dochodzą do siebie, po czym wypuszczane
są na wolność.
- Trochę z przodu głowa przypomina
mi mopsa. Brak tylko mu zwisających
dużych uszu. Ta syrena pozować do naszej
warszawskiej syrenki nie mogłaby.
Z pewnością – dodaję.
Teraz trochę odpoczynku, poczekamy na
wybór ogródka kawiarnianego, bo Gaby i
Stephan marzą o lodach. Kasia ledwo może
utrzymać zmęczoną Gaby