Tak mi niestety, przypadło.
Najgorzej spełnić wymagania związane z fotografią. A tu odpowiednie tło, odległość od kamery, ograniczony uśmiech, minimum makijażu, odsłonięte brwi, najlepiej bez okularów itp... Oczywiście musi być aktualne, tzn. "nie starsze" niż 6 m-cy od daty złożenia wniosku.
To już przesada!
Przecież , jako kobieta, mogę swój wizerunek zmienić następnego dnia po złożeniu wniosku. Skrócić i przemalować włosy . Podkreślić inaczej łuk brwiowy.
Wszelkie próby własnoręczne spełzły na niczym. Bardziej te fotografie wykonane wg zaleceń odpowiadałyby na nekrolog, chociaż i wtedy rodzina wybiera najkorzystniejsze, jeśli już w ogóle coś takiego ma miejsce.
Wizyta w salonie fotograficznym odpada z różnych względów. Przede wszystkim okoliczne studia zostały zamknięte w związku z pandemią. Nie miałam chęci jeździć po całym Poznaniu i narażać się w poszukiwaniu odpowiedniego fotografa, tym bardziej, że miałam takie przekonanie, że jakoś to sama załatwię i bez specjalisty się obejdzie.
Zrobiłam sobie remanent mojej facjaty:
- włosy tego samego koloru od lat, fryzura bez zmian,
- brwi i oczy ma tym samym miejscu, barwy też nie zmieniły,
- nos, jak zwykle, posadowiony na środku twarzy, rozmiarów nie powiększył.
Jak dotąd podobizna , jak na fotkach sprzed 10 lat.! A poniżej... założy się maskę 😀, bo kąciki ust już poziomu nie trzymają i to jedyna zmiana, ale przecież minimalny uśmiech już mankamencik skoryguje.
Mam takie geny, że wyglądam trochę lepiej, niż "w metryce". Dla osób obcych okazanie swojej fotografii sprzed 9-10 lat , wydaje się im być jak najbardziej aktualne. W ten sposób załatwiałam sobie w 2000 roku wymianę paszportu i wizę do USA z fotografią wykonaną o 10 lat wstecz. Pani oficer w Ambasadzie USA przeprowadzająca ze mną rozmowę nie zauważyła żadnych rozbieżności między wizerunkami oryginału w mojej osobie a fotografią.
Chcecie to wierzcie, nie chcecie to trudno, ale tę samą metodę zastosowałam i teraz przy wymianie dowodu osobistego. Nie będę już teraz wspominać, kiedy wykonywana była ta fotografia widniejąca już od kilku dni w nowym dowodzie (z obawy, że mi zabiorą ten dokument). Stwierdzić muszę, że została przyjęta bez zastrzeżeń. Może dlatego, że ... i tu clou w sprawie aktualności zdjęcia...nie byłam poproszona o zdjęcie maski... Cha cha cha!!! (a propos - "cha cha cha" podobno od "chichotu" pochodzi, dlatego nie piszę "ha ha ha)
Widać było brwi oczy i górną część nosa, czyli najtrwalej utrzymujące się rysy twarzy od lat.
Im niżej, tym gorzej 😀
Moja córka takiego szczęścia nie miała i wizytę u fotografa musiała zaliczyć (ale ona zmieniała swój wizerunek w ostatnich latach).
Tym razem w dowodzie osobistym nie oznacza się miejsca zamieszkania, ale jest jeszcze oznaczona data ważności dokumentu. Ciekawe, czy dożyję, a jeśli tak, czy to też będzie szczególny czas, jak ten zakończenia mojego starego dowodu osobistego. Ma to być 2030 rok. Widocznie, według fotografii, jeszcze tyle mogłabym pociągnąć swój żywot.
W dawnych dowodach osobistych była jeszcze rubryka : znaki szczególne.
Nie mam znaków szczególnych ... a nawet gdybym jakieś miała, to chyba bym się nimi nie pochwaliła. Ale zdradzić mogę, nie posiadam tatuaży na ciele.
A swoją drogą, to ciekawi mnie, jak dawniej udowadniano zgodnośc natury z oświadczeniem? Gdybym na przykład miała jeden z tatuaży wymienionych w piosence niżej zamieszczonej wskazany jako znak szczególny"
"Czerwona róża pod łopatką,Na brzuchu dwa splecione drzewa,
Skorpion się wspina po pośladku.
Dokąd? Aż wstydzę się zaśpiewać"
Andrzej Sikorowski
DEPARTAMENT OBRONY STANÓW ZJEDNOCZONYCH AMERYKI, 1954
Greta Garbo |