Wikipedia |
Ale świeca tańsza, nawet ta dekoracyjna.
Mam taką jedną okazyjną, dużą, która starczy na całe moje pokolenie. Dlaczego?
Bo nie korzystam z jej knota. Mimo, że jest okazała, to knot był... jak by tu określenie pasowało najlepiej?)... "sknocony". Świeca miała 3 cieniutkie knoty. Kiedy te"niteczki" na tyle zostały osłabione, że trudno było do nich się dogrzebać, wydrążyłam w niej 3 miejsca na wymienne okrągłe malutkie świeczuszki.
Stąd, świeca nie topi się i może służyć baaaaardzo długo.
Te oryginalne knoty były tak cieniutkie (i na pewno, gdzieś w niej się skrywają), jakby miały służyć tylko w czasie tej uroczystości, na którą świeca była przywieziona w darze. A darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda. Uroczystość była wyjątkowa w życiu... 20 lecie pożycia małżeńskiego ( mojego z mężem!)
Świeca była wnoszona do domu w opakowaniu, na ramieniu gościa zaproszonego na tę uroczystość, a ciężar tego niewiadomego jeszcze dla mnie prezentu, dawał poznać, że waży nie mało.
Nie jest to taka sobie zwykła świeca. Ustawiona została od razu na godnym miejscu. Prezent ten miał symbolizować ognisko domowe oraz przypominać, aby przez dalsze lata dbać, aby miłość małżeńska nie gasła.
Świeca paliła się tak długo, dopóki goście i gospodarze nie ułożyli się do snu. Wówczas, wiadomo, dla bezpieczeństwa przeciwpożarowego, zgasiliśmy świecę, dotykając dłonią knota. Nie zdmuchiwaliśmy płomienia.
Z czasem zrobiłam dla świecy szatę, z resztek tkanin, liści i bursztynu, pod jej barwy.Z założenia stroik ma być na górze, ale niesforny zjeżdża po gładkiej powierzchni na dół.
Przeprowadziliśmy się o ponad 200 km dalej, ale nie zapomnieliśmy ze sobą zabrać tej świecy.
Do tej mniejszej, kwadratowej w podstawie świecy też mam sentyment, jak i do drzewka pomarańczowego, pamiątki z wycieczki do Kozłówki k/ Lublina
Pośrodku laurka z przedszkola dla babci i dziadka od naszego wnusia.