Nie czuję się akurat dzisiaj pokrzywdzona. No może troszeczkę, ale za to nie wiem, przez co, czy przez kogo. Bolą mnie oczy. Kto jest sprawcą tego licha? Czy skądinąd piękna ale alergiczna wiosna, czy może brak wystarczającej ilości snu? Chyba nie pogarszanie się stanu mojej choroby oczu? Już miałam sobie darować to pisanie, bo to też może być jedną z niewielu przyczyn.
Zdrzemnęłam sie w ciągu dnia, przejrzałam na ślepia ... i hajda... do laptopa.
Jako że biblioteki otwierać wkrótce będą swoje oddźwierza, wystraszona, że będę musiała wyzbyć się zaraz książki Artura Andrusa (przecież głupio ją przedłużyć... taką u mnie miała przecież długą kwarantannę) jeszcze któryś już raz z rzędu przewertowałam ją, co by z niej jeszcze dało się uszczknąć na mojego bloga ku Waszej rozrywce.
I znalazłam coś, z czym się w zupełności z autorem zgadzam.
Ja także nie jestem zazdrośnicą, ale kiedy widzę zachwyty w różnego rodzaju przewodnikach zagranicznych, jakieś achy i wowy nad cudami historycznymi, architektonicznymi oraz ciekawostkami niespotykanymi podobno w żadnym innym zakątku świata, to od razu przypomina się stanowisko Andrzeja Andrusa. My też mamy się w przewodnikach turystycznych czym pochwalić.
"Kiedy w przewodniku turystycznym trafiam na wzmiankę, że drzwi wschodnie do baptysterium we Florencji "Michał Anioł uważał za tak piekne, iż mogłyby służyć za wrota do raju", zaczyna coś we mnie wzbierać i wylewa się cytatem: "A w Krużewnikach był?!"
I nie robi na mnie żadnego wrażenia stwierdzenie, że Ghiberti pracował nad nimi 27 lat z największym oddaniem i największą miłością".
U mnie w mieszkaniu głupie drzwi do łazienki pan Krzysztof zakładał przez cztery miesiące, a potem regulował przez pół roku!!! A były już gotowe!
Gdyby musiał je najpierw samodzielnie "z największym oddaniem i największą miłością" wyrzeźbić w płycie wiórowej i wykończyć okleiną drewnopodobną, trzy pokolenia moich spadkobierców wchodziłyby do łazienki, odchylając gustowną zasłonką wykonaną z dwóch spiętych agrafkami ręczników, na których widnieją: pani w stroju kapielowym i napis "Miss Energetyki 2008" oraz logo Otwartego Funduszu Emerytalnego z hasłem "Ty dbaj o higienę, my zadbamy o Twoją emeryturę".
(Źródło: Artur Andrus : "Blog osławiony miedzy niewiastami")
(Źródło: Artur Andrus : "Blog osławiony miedzy niewiastami")
I tu od razu przyszła mi na myśl budowa mojej łazienki:
Kiedy około pięć lat temu panowie budowlańcy "z największym oddaniem i miłością" budowali obecny mój dom, na terenie placu budowy okolonym już dość ładnie rokującymi piękny wzrost tujami, stała tojtojka. Panowie jednak nie w 100% ją wykorzystywali. Dziwnym przypadkiem jeden okaz w samym rogu działki był ulubionym krzewem panów i starali się go "własnym sumptem" płynnie uźyźnić. Żeby proceder ukrócić, mąż przeprowadził odpowiednią rozmowę, a ja udostępniłam dopiero co urządzaną łazienkę, zresztą też przez jednego z nich, jeszcze bez zamontowanych drzwi. Zawiesiłam również niegorszą tkaninę, niż u Pana Andrusa we framudze, ale za to już była zamontowana nowoczesna - bardzo ciężka i gruba, kolorowa deska klozetowa, wolnoopadająca. Wzór obustronny. Trochę obawiałam się, że panowie mi to ustrojstwo przez usilne domykanie od razu popsują, więc na niej nakleiłam napis : "Spokojnie... sama opadnę :) Zajmij się sobą :)" w podpisie "deska"
Panowie początkowo, może z ciekawości, ale dość chętnie zaczęli odwiedzać już ten przybytek, tym bardziej, że na ścianie był wizerunek (z płytek glazury łazienkowej) kobiety "podglądajacej" przebywajacego w toalecie. Wzrok miała skierowany właśnie na ten newralgiczny mebel toaletowy.
Nie wiem, czy czasem nie szukali w jej źrenicach kamerki, bo nie wszyscy byli tak odważni i co niektórzy powrócili do toytoyki, ale zostawiając już w spokoju moje młode tuje.
Nadmienić muszę, że po pięciu latach widać różnicę we wzroście krzewów. Jedna nawet po latach padła, ale w jej miejsce wsadziłam bez.
Trochę nadwyrężyli te biedne roślinki, to widać jeszcze dzisiaj, ale czy inaczej wspominałabym w innym przypadku tych skądinąd miłych panów?
Trochę nadwyrężyli te biedne roślinki, to widać jeszcze dzisiaj, ale czy inaczej wspominałabym w innym przypadku tych skądinąd miłych panów?