Od razu uprzedzam na początku, że to nie jest wpis dla dzieci oczekujących bajeczki na dobranoc.
Mimo, że zaczynam od ksiązki przeznaczonej dla dzieci, to jednak problem poruszam poważniejszy.
W jaki sposób zdobywam informację na temat danej książki? Sposobów jest kilka, ale najczęściej przemawiają do mnie recenzje. Nie ważne, czy to literatura dla dorosłych, czy dla dzieci.
Mimo,
że z wieku dziecięcego już wyrosłam, ale przecież starsi z
wiekiem mentalnie też zaczynają ponownie stawać się dziećmi.
Dlatego tak łatwo dziadkowie dogadują się ze swoimi wnukami.
Sięgam
ponownie do starych bajek, baśni, opowiadań, jeśli sama wierszyka
nie sklecę (Bajeczki sercem pisane), bo przecież do snu
wnukowi coś tam muszę przeczytać, następnie opowiedzieć jakąś inną z
pamięci.
Zajrzałam
więc do pewnej książki z biblioteczki wnuka, o której być
może sam zapomniał, bo jest jedną z pierwszych, polecona przez
Ośrodek Adopcyjny.
A
co na ostatniej stronie okładki napisała w formie recenzji pani
Janina Papuzińska?
„W
baśniowym raju, tam, gdzie spotykają się wszystkie dobre i piękne
opowieści, ta historia znajdzie sobie miejsce w pobliżu tych
najpiękniejszych – o Brzydkim Kaczątku, Zamieńcu, Szczęśliwym
Księciu i innych: wszystkich tych, których łączy smutek, radość
i wielka miłość.
A
na razie wróżę długie i szczęśliwe życie wśród Czytelników,
którzy sami osądzą, ile spraw ważnych dla ludzkiego serca można
spotkać, przewracając jej stronice...”
Najwyższy
czas podać tytuł tej książki: „Jeż” - Katarzyny Kotowskiej.
Książkę ilustrowała Autorka.
W
skrócie streszczę tę poruszającą do głębi serca książeczkę.
Młode
małżeństwo buduje sobie miejsce na nowy dom i urządza wokół
miejsce dla siebie i nie tylko.
„Szykowali
ten kawałeczek świata, by stał się dobrym miejscem na szczęśliwe
dzieciństwo, ale dziecka ciągle nie mieli i martwili się tym
bardzo” .
Bardzo
szybko słońce zaczęło blednąć, podobnie, jak barwy roślin i
kwiatów w ogrodzie .
Wtedy
Kobieta i Mężczyzna zrozumieli, że ich dziecko urodziło się
całkiem innym rodzicom. Płakali, ona zalewała się łzami, po
Mężczyźnie łez nie było widać, bo płakała jego dusza.
Postanowili,
że mimo, iż nie urodzili swojego dziecka, to i tak muszą go
odnależć. Już kiedyś słyszeli, że rodzice, którym urodzi się
obce dziecko oddają go do Domu Dzieci. Tylko, jak tam trafić?
Dotarli wreszcie do Pani Która Wie.
Najpierw musieli ją
kilkakrotnie odwiedzać i przekonywać, że są bardzo
zdeterminowani, by odnależć swoje dziecko, a Pani Która Wie
musiała być przekonana, że warto im pomóc.
Wówczas
skierowała ich do Królowej Domu Dzieci.
Dalej
pięknie opowiedziany został moment znalezienie synka wśród
samotnych smutnych dzieci, bo przecież nie miały do tej pory swoich
rodziców.
Królowa
Domu Dzieci poradziła patrzeć nie oczami lecz sercem.
Przyprowadzono im Chłopczyka.
„Kiedy
Kobieta i Mężczyzna go ujrzeli, zdziwili się i przestraszyli –
mały Chłopiec o niebieskich oczach miał całe ciało pokryte
(kolcami), jak jeż. Pomyśleli, że znowu zaszła jakaś straszna
pomyłka, bo to na pewno nie było ich dziecko – nie mogli przecież
mieć synka jeża.”
Jeżyk
jednak złapał za palec kobietę, nie mogła więc odtrącać
jego ręki.
Przychodzili
codziennie go odwiedzać, aby oswoić się wzajemnie. Siódmego dnia,
kiedy odchodzili, Chłopiec zaczął płakać. Kobieta wzięła go na
ręce, a on w tym płaczu przytulony do niej , zasnął.
Uznali,
że nadszedł czas, aby następnego dnia zabrać go do domu.
by Katarzyna Kotowska |
by Katarzyna Kotowska |
Przez
rok , dzień po dniu, poznawał swoich rodziców coraz bardziej, oni
przekazywali mu swoją nieograniczoną miłość, która powodowała,
że z każdym dniem, kolców było mniej, a gdy po roku zawołał
pierwszy raz w życiu „mamo”, odpadł ostatni kolec.
Mama
opowiada mu, skąd się wziął u nich w domu w bardzo przystępny
dla niego sposób.
.................................................................
Warto
tę książeczkę przeczytać, bez względu, czy się jest rodziną
adopcyjną, czy nie. Może tym bardziej, aby mieć więcej zrozumienia
dla takich dzieci i ich adopcyjnych rodziców.
Kiedy
tę książeczkę usłyszał przed snem mój starszy wnuczek, sam
doszedł do wniosku (i to słusznego), że bajeczka jest o nim. Czy
dziecko ma pamięć pierwszych dni swojego życia zakodowaną gdzieś
w podświadomości?
Wie,
że są dzieci narodzone z serduszka, (te adoptowane) i
pozostałe - z brzuszka.
Dość
wcześnie przekazuje się teraz dzieciom wiedzę o adopcji w sposób
odpowiedni dla ich rozwoju emocjonalnego.
Kiedy
odmawiał modlitwę wieczorną z rodzicami miał pewne zasadnicze
pytanie do Boga:
Panie
Jezu, no kiedy wreszcie będę miał tego braciszka, wszystko jedno,
czy z brzuszka, czy z serduszka?
Odpowiedzi
ustnej nie dostał, ale chyba poruszył serce Najwyższego.
Za
kilka miesięcy ( a czekał już 2 lata) pochwalił się w
przedszkolu, że jedzie do Domu Dziecka, przywieżć braciszka, mimo
że jechał tylko z rodzicami na uzupełnienie wywiadu. Sam swoim
koleżankom i kolegom swojej historii nie opowiedział, ale Ciocia z
przedszkola ją zna.
Ciocia
była zaskoczona, ale podjęła temat i przybliżyła sześciolatkom
sprawę takich dzieci. Maluchy wykazały dużo empatii.
I
Pan go wysłuchał.
Żeby miał braciszka, ż którym będzie miał zrozumienie dla jego historii życia, dostał... z serduszka.
Żeby miał braciszka, ż którym będzie miał zrozumienie dla jego historii życia, dostał... z serduszka.
Jeszcze
go nie widział, ale już wie, że jest maleńki, wcześniaczek,
potrzebujący nie tylko dużo serca, ale i troskliwej opieki całej
rodziny i … specjalistów (okulisty, kardiologa, psychologa).
Kiedy
modlił się o niego (nie wiedząc, że tamten jest już na świecie, jako maleńka odrzucona kruszynka), to braciszek, który od 27 miesiącu swojego życia przez 3 miesięce dochodził do siebie
w szpitalu, a 2 m-ce - w Ośrodku Preadopcyjnym. Maleńki człowieczek,
ale dla nas GLADIATOR, walczący najpierw o życie, ale przede wszystkim o miłość.
Czeka
na niego miłość, która już mu towarzyszyła, kiedy jeszcze o sobie nic nie wiedzieliśmy, czeka też pokoik z pełnym wyposażeniem od 2 lat, a wczoraj starszy
„Jeżyk” już bez kolców wybrał mu w sklepie nowy wózek, bo
ten po nim już miał kółka zjeżdżone, a przecież GLADIATOR musi mieć nowy... i już.
I babcia "Jeżyków" w ten sposób zrobiła wyłom w resecie od blogowania, dziękując tym postem wszystkim tym Przyjaciołom i Gościom, którzy w poprzednim wpisie życzyli jej odpoczynku i gratulowali drugiego wnuka - Gladiatora, którego, niestety, jeszcze nie widziała oczami, ale widzi już sercem.