Ale mam w swej bibliotece taką książkę, do której często powracam, bez rękawiczek, i nie dlatego, że zapomniałam jej treść. Po prostu jest ona pewnego rodzaju przewodnikiem. Niejednokrotnie dzieliłam się jej zawartością na tym blogu, ale wciąż czuję niedosyt. Mam takie pragnienie, aby opisać lub wręcz zacytować jeszcze niejeden fakt , opisany w tej książce, który innym pozwala się pozbyć sposobu życia, pełnego niepokoju i napięć, które spędza im sen z powiek, pozbawia szczęśliwych chwil i odbiera siły.
Najwyższy czas, abym podała tytuł tej książki. Jest to: "Jak przestać się nie martwić i zacząć żyć" autorstwa Dale Carnege.
Jeden z tytułów rozdziału autor zapożyczył od Juliusa Rosenwalda, byłego prezesa Sears, Roebuck and Company, który tak miał poradzić Dale Carnage:" Jeśli trafisz na sęk, zrób zniego sękacz".
Tylko głupiec zachowuje się na odwrót.
Ilekroć spostrzeże, że życie podsuwa mu sęki, poddaje się i mówi:
"Jestem przegrany. Taki mój los. Nie mam już szans."
A potem pogrąża się w zmartwieniach i litości nad sobą. Mądry człowiek w tej samej sytuacji mówi:
"Czego to niepowodzenie może mnie nauczyć? Jak mogę poprawić swoją sytuację? Jak zrobić z sęków sękacze?
Podobno jedną z najcudowniejszych cech człowieka jest moc "zamiany minusów w plusy". Tak przynajmniej twierdził wielki psycholog Alfred Adler, który poświęcił całe swoje życie nad ludźmi i drzemiącymi w nich możliwościami.
Gdyby nie to, że słowa , które zaraz przytoczę przypisać należy do samego Nietzsche, trudno by było je przyjąć za miernik człowieka doskonałego . Wg niego, tylko taki człowiek może być doskonały, który potrafi "nie tylko znosić to, co konieczne, ale też i pokochać".
No cóż, aspiracji do doskonałości nigdy nie miałam, a tu Nietzsche jednym stwierdzeniem nie dał mi nawet szansy na nią.
Ale zgodnie z zasadą potraktuję to, jak sęk i postaram z tego robić powoli, ale skutecznie... sękacz.
Najlepiej teorię poprzeć praktyką, więc posłużę się teraz przykładem opisanym przez Dalle`go w tej omawianej książce.
Dalle kiedyś poznał farmera z Florydy. Był on (ten farmer) załamany, kiedy zobaczył swoją farmę, na której nie dało się nic uprawiać, ani hodować. Zarastały ją jedynie skarłowaciałe dęby, a ziemia była pełna wijących się grzechotników. Nagle wpadł mu niesamowity pomysł do głowy: zaczął zabijać węże i puszkować ich mięso.
(Byłam na Florydzie, ale grzechotników na dzikich terenach nie spotkałam, raczej aligatory na drodze prowadzącej do Canavaral i zarośla przypominające palmy. Nic dziwnego, że te dębiaki tak zarosły farmę, przecież to park narodowy i o każde wycięcie tych dzikich, naturalnie rosnących chaszczy, trzeba uzyskać pozwolenie.
Gdybym czytała o tych grzechotnikach wcześniej, to nie wiem, czy wyszłabym do ogrodu kuzynki ze strachu, że gdzieś na drzewie, czy wśród bujnie kwitnacej roślinności, nie czai się jakiś wąż).
(Byłam na Florydzie, ale grzechotników na dzikich terenach nie spotkałam, raczej aligatory na drodze prowadzącej do Canavaral i zarośla przypominające palmy. Nic dziwnego, że te dębiaki tak zarosły farmę, przecież to park narodowy i o każde wycięcie tych dzikich, naturalnie rosnących chaszczy, trzeba uzyskać pozwolenie.
Gdybym czytała o tych grzechotnikach wcześniej, to nie wiem, czy wyszłabym do ogrodu kuzynki ze strachu, że gdzieś na drzewie, czy wśród bujnie kwitnacej roślinności, nie czai się jakiś wąż).
Kiedy po kilku latach Dalle odwiedził ponownie farmę, przekonał się, że turyści z całego kraju (rocznie 20 tysięcy) odwiedzali pomysłowego farmera, aby oglądać jego hodowlę grzechotników. Sprzedawał jad grzechotnika laboratoriom , a skóry wężowe osiągały zawrotne ceny, jako materiał na damskie torebki i buty.
Wioska ta została nazwana na cześć tego człowieka "Rattlesnake" (Grzechotniki).
Czyli nie należy się poddawać. A uczyć takiego postępowania już dzieci.
Swojemu wnukowi napisałam bajeczkę (o rymach niewysokich lotów), pt:
Nie poddawaj się
Sarenka wysmukła
O nogi swe dbała
Jak zwykle w obawie
By ich nie złamała
Gdy mróz w nocy przyszedł
Ściął tu rozlewisko
Aby go pokonać
Już nie będzie blisko
Trzeba wokół dreptać
Droga się wydłuży
Bo na skos ślizgawka
Sarence nie służy
I co teraz będzie
Sarenka zadrżała
Bojąc się kontuzji
Tak sobie myślała
Poczekam troszeczkę
To zając tu przyjdzie
Może ta przeprawa
We dwójkę nam wyjdzie
Ta para zwierzątek
W tej swojej zabawie
Ślizgała się gładko
Na przekór obawie.
Zajączek wyliczał
Raz dwa trzy raz dwa trzy
W takt walca sarenka
Mknie tak jak się patrzy
Już teraz sarenka
Nie boi się lodu
Żałuje straconych
Radości za młodu
Mogła piruety
Na lodzie wywijać
A nie gdzieś pod krzaczkiem
Ze strachu się zwijać
22.01.2019 Teresa Czajkowska
Bajeczkę tę, jak i wiele innych, znaleźc można na moim drugim blogu:
Bajeczkę tę, jak i wiele innych, znaleźc można na moim drugim blogu:
bajeczki sercem pisane.blogspot.com tutaj