Człowiek idzie zwykle na łatwiznę. Przyjmuje raz ustalone przez praktykę zasady, ufa ślepo statystykom. O kurza stopka, tego to już pisać nie powinnam, wyrzucą mnie, jak nic, z Klubu Absolwentów SGH. Dawna Szkoła Główna Planowania i Statystyki wychowała takie pisklę, które kala własne gniazdo? Do tego takie wątpliwości w czasie spisu powszechnego... ale zaryzykuję, przecież członkowie tego klubu raczej nie czytają tego bloga.
Czy mam udowodnić, że jednak znajduje się chociaż ociupinka racji, w tym, co twierdziłam?
Otóż weźmy takie 3 zawody: kierowca auta, dyrektor i jubiler.
Gdyby zapytać w sondzie ulicznej przechodniów na ul. Marszałkowskiej w Warszawie, jakie największe niebezpieczeństwo w pracy może grozić kierowcy, derektorowi, a jakie jubilerowi, to większość odpowiedziałaby... kierowca ginie w wypadku samochodowym, spowodowanym przez siebie lub innego kierowcę, dyrektor umiera na zawał, a jubiler...
oczywiście, postrzelenie przez złodziei biżuterii.
Stereotyp.
Tak, stereotypami posługujemy się na co dzień. Opisując jakąś kategorię ludzi, przypisujemy im, uogólniając, upraszczając te same cechy całej grupie.
Skąd powstały takie nawyki?
Większośc społeczeństwa ma potrzebę kontrolowania otaczającego ich świata. Stereotypy mogą dawać poczucie, że rozumiemy otaczającą nas rzeczywistość. Mało tego - dzięki nim możemy usprawiedliwić własne działania wobec przedstawicieli grup opisywanych za ich pomocą.
A tutaj taka historia...
Gleb Gorbowski Jakowlewicz dał przykład w tekście do piosenki kabaretowej, że w życiu może być zgoła inaczej, niżby z tej przykładowej sondy wynikało.
WOŁGĄ KOLORU BEŻ
(BALLADA SZOFERSKA)
Tekst: Gleb Gorbowski,
tłum. Andrzej Drawicz, Ziemowit Fedecki
Kompozytor: Marek :Lusztig
Wołgą koloru beż z fasonem
Kierowca dyrektora wiózł,
Lecz czasem bywa tak sądzone,
Że nie osiąga celu wóz.
Bo oto bez najmniejszej racji
Kierowcę nagły trafił szlag:
Cichutko czknął jak po kolacji,
Ostatni dając życia znak.
Ale samochód jechał dalej,
Milicjant gwizdnął trzeci raz.
Nieboszczyk z nogą na pedale
Dodawał gazu, choć sam zgasł.
Dyrektor siwe oczka mrużył,
Niejeden czyniąc dziwny gest,
I czas mu nawet się nie dłużył,
Bo każda trasa ma swój kres.
A kres był w sklepie jubilera:
Tam stał kierownik z twarzą beż.
Zawołał tylko: „O cholera!
Mnie przy okazji kropną też!”.
I rzeczywiście go zabili:
Dyrektor i kierownik trup.
I koniec pieśni od tej chwili
— Milcz, muzo, jak zbiorowy grób!
<><><><><>
I kto by się spodziewał takiego obrotu sprawy?
link
Wołgą koloru beż
Krystyna Sienkiewicz