Tym razem, od rana każdy członek rodziny miał swoje pozytywne plany.
Słoneczko świeciło wiosennymi promykami, wróble ćwierkały podjadając z karmnika ziarna wysypane przez męża. Wnuki hasały po zielonej trawce na podwórku pod baczną opieką swojej mamy, jednak oczy przy tym należy mieć dookoła głowy. Starszy, Kuba, odwrócił uwagę mamy na kilka sekund, a ten młodszy, urwis Michał, chciał spróbować, czy przejdzie wierzchem po plastikowej siatce zabezpieczającej starą wannę napełnioną wodą deszczową. Pewno nasz wcześniak myśli, że ma wciąż wagę urodzeniową - 900 gramów. Doświadczenie się nie udało... i mama usłyszała przestraszony wrzask Michała, który już zanurzony po pachy stal w zimnej wodzie na dnie wanny. W tym czasie babcia, czyli ja we własnej osobie w spokoju ducha, zajmowałam się przygotowywaniem posiłku dla rodziny, kiedy do drzwi tarasowych zaczęła nachalnie dobijać się córka. Pomyślałam, że zakłóca mi ktoś spokój, a przecież drzwi frontowe otwarte...
Wnusio, ociekający wodą, niesiony na rękach przez mamę , mającą oczy, jak dwa spodki od filiżanki od kawy ( której już tego dnia nie wypiłam...) postawił mnie w osłupienie. Córka biegnąc na górę do siebie po drodze wyjąkała, że Michał nie czekał na 24 czerwca, kiedy można rozpocząć tradycyjnie bezpiecznie kąpiel w zewnętrznych wodach.
Teraz czekała go błyskawiczna kąpiel też w wannie , ale ... kulturalnie... w łazience i takie tam ... domowe sposoby - na rozgrzanie młodego, ciekawego doznań chłopczyka.
W nocy wystąpił katar i kaszel.
Rano wizyta w przychodni, ale lekarz stwierdził, że to nie wpływ kąpieli, ale... wirus jakiś w powietrzu i Michał jest tego dnia 10. dzieckiem z kolei z takimi objawami.
Nocny dyżur przy kaszlącym i duszącym się od kataru Michałem przypadł tacie ( miał za dwa dni planowaną imprezę), a była to już druga noc dyżuru, bo następne dwie przejmowała mama.
Tata Michała i Kuby zaplanował sobie, że odeśpi w dzień, ale...
Po wypadku Michała z wanną, dziadek od ręki zlikwidował wannę, jako ekologiczny sposób na zatrzymywanie deszczówki i przedmiot tej dramatycznej sprawy wyciągnął z ziemi, gdzie po nim pozostał lej... dół po prostu. Wymagał natychmiastowego zasypania, bo przecież to następne wyzwanie do penetracji przez młodszego wnuka. Zamówił kilka taczek ziemi ogrodowej u przedsiębiorcy transportowego, i pech... bo ten przywiózł następnego dnia z rana i... wysypał przed bramą, ale na działce sąsiada. Na szczęście działka w trakcie zabudowy, ale właściciel na razie nieuchwytny.
Pech dla taty Michała też nie mały, bo po dyżurze nocnym nie pił kawy
aby od razu się złożyć pod kołderką i odespać to wszystko, a tu... wzywają go do taczek.
Kiedyś mieliśmy takiego wodza narodu, który na zadawane pytanie: "pomożecie?" - już sam sobie odpowiadał, nie czekając na aprobatę, no bo kto by śmiał nie pomóc?
Teść, czyli dziadek Michała i Kuby jest po operacji kręgosłupa i sam nie da rady tej ziemi taczkami przewieźć na właściwe miejsce i zasypać oraz uformować odpowiednio teren po wannie.
O tym, że zięć miał zdublowany dyżur (normalnie zmieniają się co dzień), nie miałam zielonego pojęcia, zatem, kiedy zobaczyłam mojego przystojnego zięcia (ca 190 wzrostu) w ciemnych okularach, wyprostowanego, jak struna, kroczącego z taczkami napełnionym wcześniej ziemią... ogarnął mnie śmiech. Pomyślałam... bravo, tak trzymać fason, nie każdy potrafi, nawet przy tak nomen omen przyziemnych sprawach. Pobiegłam do córki podzielić się tym spostrzeżeniem.
- Mamusiu, on tak idzie, jak lunatyk, może śpi po drodze, bo dyżurował dwie noce i nawet kawy nie pił... To chyba te taczki go prowadzą, a nie odwrotnie.
Co, bez snu, kawy? To herbatki mocnej też nie było...
A to pech...
Dwa uczucia mną targały : zakłopotanie i żal, a miał być to piękny dzień...
art by Egon Schiele |
A jak się zięć wyśpi, to dam mu... kubeł kawy i chleba z marmoladą, bo..."(...)Na nic plany i narady,
kiedy nie ma marmolady (...)"
dzień zaczynaj marmoladą(...)"
W tym momencie, kiedy piszę ten post, zięć po przeprowadzeniu wykładu, udał się na "huczne obchody" 100-lecia korporacji studenckiej, co, mam nadzieję, pozwoli zapomnieć mu o ostatnich rodzinnych przygodach i odstresuje go.
Przekonam się, czy mam rację dopiero jutro, bo wraca dziś o 23.
Autor: Teresa Czajkowska
opublikowano - 26.03.2022, 14.53