Czekam na kuriera.
Mam teraz czas na ....książki.
Swojej nie wydam, bo to nie takie proste.
Piszę dla własnej satysfakcji, dla wnuka a może wnuków. A jeśli ktoś zajrzy na blog, to dla mnie radosna wizyta gościa.
Przeglądałam wczoraj dawno już przeczytane od deski do deski niektóre pozycje z mojej biblioteczki, szukając inspiracji na kolejny post.
Rozbawiła mnie anegdotka z porad, jak prosić twórczo o coś z humorem. Ja nie umiem prosić w ogóle.
Niejaka Betty Mazzetti Hatch zacytowana w książce Jacka Canfielda i Marka Victora Hansena "Zrób to, o czym marzysz. Jak prosić o to, czego się pragnie?"
Tak opowiada o sprytnym chłopcu.
"Pamiętam, byłam wtedy w pierwsze klasie. Mieszkaliśmy na głębokim Południu. Kiedyś po kinie poszliśmy z rodzicami na hamburgery. Po lokalu kręcił się mały chłopiec, jeszcze młodszy ode mnie i sprzedawał klientom gazety. Zaproponował też mojemu ojcu.
- Nie dziękuję, już czytałem - powiedział tato.
- A może pana żona by chciała?
- Och, ona nie umie czytać - zażartował tato.
Chłopcu oczy zabłysły i natychmiast odparował.
- To niech pan jej włoży gazetę do kieszeni płaszcza, wtedy nie będzie wyglądała na taką głupią.
Zaskoczeni tą ripostą, zaczęliśmy się zaśmiewać do rozpuku. Była to szybka, pozytywna i sprytna reakcja na odmowę. Na tacie zrobiła wrażenie i kupił gazetę"
Ciężkie jest życie gazeciarza :-)
Nikt nie chce wyglądać na głupiego człowieka, czasem nie zdaje sobie sprawy, że nim jest.
Jednak umiejętność czytania , ale nie korzystania z niej, wcale nie czyni człowieka mądrzejszego od tego, który takiej umiejętności nie posiada.
W innym miejscu wyżej zacytowanej książki, akapit zatytułowany "Z przymrużeniem oka", autorzy zamieścili list doręczony do komisji poborowej w 1943 r. przez pewnego mieszkańca Arkansas, następującej treści:
"Droga Armio Stanów Zjednoczonych:
Mąż poprosił, żebym mu napisała zaświadczenie, że jest jedynym żywicielem. Nie umie czytać, nie mówcie mu, co napisałam. Weźcie go i już. To kawał drania. Odkąd się pobraliśmy osiem lat temu, nic nie robi, tylko urządza awantury i pije cytrynówkę, a ja muszę wykarmić siedmioro dzieciaków. Może wsadzicie mu do łapy karabin. Umie strzelać do wiewiórek i jeść. Weźcie go, bo ja potrzebuję żarcia, a i jego łóżko przyda się dla dzieciaków. Nic mu nie mówcie, tylko go weźcie."
On naprawdę nie umiał czytać.
Ale czy w komisji była jednomyślność?
"Nic mu nie mówcie...."
Hmmmm...
Nie byłabym tego taka pewna.