Takie hasło reklamowe powinno być propagowane przez NFZ.
"Czyś jest nikim, koteczku,
Czy też jesteś personą
Ty się przypatrz słoneczku
I postępuj jak ono.
Czy u Ciebie za biurkiem,
Czy w tak zwanym terenie,
Ty uśmiechaj się ciągle,
Ty rozsyłaj promienie.
Jeśli szlag Cię chce trafić
Gdzieś przez jakąś figurkę
Ty postępuj, jak słońce
Ty się schowaj za chmurkę.
Za tą chmurką, a potem
Znów się pokaż promienny,
Znów rozlewaj ciepłotę.
Bo jak słusznie krajowcy
Przysłowiują na Fidźi
Słońce ma swe wybuchy,
Ale nikt ich nie widzi.
Ty tak samo, koteczku,
Zamiast szaleć i kląć,
Jak słoneczko słoneczny
Bądź, bądź, bądź, bądź!
Czy usuną ząb mleczny,
Bądź niezmiennie , koteczku,
Słoneczny! "
Wiersz Ludwika Jerzego Kerna - "Bądź, bądź, bądź"
Ale przyznać się muszę, że nie było mi do śmiechu, kiedy w Wielki Piątek, chciałam ulżyć NFZ, zresztą kto by mnie o tej porze przyjął, na pewno nie rodzinny lekarz. Kilka dni świątecznych przede mną, więc skorzystałam z opieki lekarskiej w Prywatnym Szpitalu.
Na życzenie moje zlecono mi kilka badań. Okaz zdrowia, ale... potasu za mało. I po co było się badać? Pani doktor w trosce o moje serce zleciła mi kroplówkę, niby nic takiego, niejedną przetrwałam. Ale, kiedy personel ( aż 3 osoby) po kilku nieudanych próbach wbicia mi igły w jakąś żyłę ( a to za krucha, a to zrosty... co za wymagania?). uznali, że już wreszcie dokonali właściwego wkłucia z błogim marzeniem, że za chwilę będą świętować, pozostawili mnie na jakiś czas. Nie mogę narzekać, co i rusz któreś dopytywało się o moje samopoczucie.
Dopiero później zorientowałam się, że mieli się czego obawiać. Potas zamiast w żyłę - trafiał w tkankę. A ja myślałam, że po prostu młodnieję i ręka staje się bardzo napięta, jędrna, Jednak rozpierający ból sprowokował mnie do wołania o pomoc. Ale, że to był Wielki Piątek, więc przyjęłam na klatę i ten ból przy wkłuwaniu i przy ładowaniu w tkankę, no i ogromne pragnienie picia. No i przeszywający ból żołądka, z którym właśnie głównie udałam się przecież do lekarza.
Już chciałam z tego potasu zrezygnować, ale personel... zapłacone, trzeba postawić się na wysokości zadania i dalej szukać miejsca do wkłucia. Dobrze, że przywołali córkę, oczekującą w zniecierpliwieniu na korytarzu. Przyniosła mi butelkę wody z baru.
Wreszcie... udało się.
Na życzenie moje zlecono mi kilka badań. Okaz zdrowia, ale... potasu za mało. I po co było się badać? Pani doktor w trosce o moje serce zleciła mi kroplówkę, niby nic takiego, niejedną przetrwałam. Ale, kiedy personel ( aż 3 osoby) po kilku nieudanych próbach wbicia mi igły w jakąś żyłę ( a to za krucha, a to zrosty... co za wymagania?). uznali, że już wreszcie dokonali właściwego wkłucia z błogim marzeniem, że za chwilę będą świętować, pozostawili mnie na jakiś czas. Nie mogę narzekać, co i rusz któreś dopytywało się o moje samopoczucie.
Dopiero później zorientowałam się, że mieli się czego obawiać. Potas zamiast w żyłę - trafiał w tkankę. A ja myślałam, że po prostu młodnieję i ręka staje się bardzo napięta, jędrna, Jednak rozpierający ból sprowokował mnie do wołania o pomoc. Ale, że to był Wielki Piątek, więc przyjęłam na klatę i ten ból przy wkłuwaniu i przy ładowaniu w tkankę, no i ogromne pragnienie picia. No i przeszywający ból żołądka, z którym właśnie głównie udałam się przecież do lekarza.
Już chciałam z tego potasu zrezygnować, ale personel... zapłacone, trzeba postawić się na wysokości zadania i dalej szukać miejsca do wkłucia. Dobrze, że przywołali córkę, oczekującą w zniecierpliwieniu na korytarzu. Przyniosła mi butelkę wody z baru.
Wreszcie... udało się.
Od razu trochę bardziej człowiek wyobraża sobie rozpierający ból przy przekłuwaniu dłoni, stóp, przybijanie do krzyża i ogromne pragnienie Chrystusa. Tylko skala nie taka i powód inny. To nie ja wybrałam ten Piątek. Lepiej przeżyć go nie mogłam. Dzięki Ci, Panie!