Jestem dumną, niezależną, wolną Polką. Oglądałam
przed chwilą debatę w Parlamencie Europejskim, m.in. w sprawie Trybunału
Konstytucyjnego. Wiele mocnych, drażliwych, często niepotrzebnych słów pada z
różnych stron . Przywoływana jest również Komisja Wenecka. Zacietrzewienie tych
ludzi, których widzę na ekranie telewizora – podobno „debatujących” - doprowadza
mnie do napięcia powłok brzusznych. Czym mam tu rozluźnić się, nie biorąc pod
uwagę żadnych używek. No Spa już wyszło, jakieś uspokajające ziółka (legalne
apteczne) mogłyby mnie uśpić. Nie, nie wchodzą one w rachubę, wszak jako młoda
( niestety już nie wiekiem) blogerka jestem kuszona, aby włączyć laptopa i sprawdzić, czy Polonia w USA podniosła mi
wynik wyświetleń. To z czasem minie, ale na razie wkręca. Nawet „młody” – 2
–letni wnuczek- odczuwa, że zaangażowanie „baby” skręca w inną stronę. Zachciało
mi się na stare lata pisać! W Którymś z przyszłych postów opowiem, dlaczego tak zależy mi , aby pisać!
-
Co tam znów piszesz? - słyszę za plecami.
To mąż przełączył TV na inny kanał, nie mogąc
zdzierżyć widowiska w Parlamencie Europejskim.
-
Nie wkurzaj się, szkoda zdrowia. Pomyśl o czymś miłym. Sądownictwo niekoniecznie
musi być stresującym tematem.
No
tak, zaraz transmisja meczu Polska- Francja
w piłkę ręczną, a więc teść z zięciem przy piwku będą się relaksować. Przerywam
zaaferowanemu meczem mężowi:
- Czy masz na
myśli jakieś sądy koleżeńskie? Przecież
ty masz najlepsze w tej dziedzinie doświadczenie. Przecież zasiadałeś jako
sędzia w różnych grupach społecznościowych, zawodowych.
Dobry trop. Myślę, że warto opisać sprawę,
z jaką borykał się jeden z uczelnianych
sądów koleżeńskich, opartą na faktach.
Rok 1971. Czas Juwenaliów.
Studenci bawili się hucznie i bez umiaru. Ten umiar
nie był oczywiście zachowany podczas spożywania różnorakich trunków. Chociaż zasoby finansowe studentów sięgały
dna, to zawsze chociaż na ostatnie piwko jeszcze starczało. Zabawa trwała na
dobre w mieście, ale w końcu i do akademika trzeba było się dowlec. Pokoje były
kilkuosobowe z balkonami wychodzącymi na ulicę. W akademiku na parterze
usytuowane był pokoje dla dojeżdżających z innych uczelni wykładowców.
Pech
chciał, że jeden z profesorów wychodził właśnie z głośnego budynku akademika w
nienajlepszym, oględnie mówiąc, momencie.
Akurat wtedy trochę zmęczony nadmiarem trunków studencina znalazł się na
balkonie, a na głowę naukowca spłynęła żółta ciecz. I to nie było piwo, oj nie,.
chociaż może końcowy produkt
przetworzony piwa i innych płynów.
Sprawa trafiła do rozpatrzenia przez
Uczelniany Sąd Koleżeński, ponieważ nikt ze studentów nie chciał
się przyznać do winy. Profesor pozwał
wszystkich mieszkańców z pokoju, którego balkon był usytuowany nad wejściowymi
drzwiami do akademika.
Studentki widziały już w wyobraźni możliwość świetnej
zabawy jako dalszego ciągu Juwenaliów. Przecież
na sali rozpraw zasiądą ich już
trzeźwi koledzy , a fajnie byłoby przeprowadzić jakąś….. wizję lokalną!. W
skład sądu też wchodziły dziewczyny. A ile ich czekało na salę rozpraw jako
widownia.
Niedoczekanie, chłopcy wystąpili do
sądu o wykluczenie z rozprawy wszystkich kobiet, tak ze składu świadków, jak
i obserwatorów. Studentki były niepocieszone. Oskarżeni wnieśli prośbę do sądu
o wyłączenie studentek z udziału w
sprawie .
Wizji lokalnej nie było. Profesor nie
stawił się na rozprawę. W końcu jeden ze studentów przyznał się do winy ,
uwalniając resztę kolegów od zarzutów. Otrzymał karę upomnienia.
Protokół z żenującej sprawy przewodniczący sądu( skądinąd bliska mi
osoba) przechowywał długo po ukończeniu studiów, bo nikomu w uczelni nie
zależało, żeby został jakiś ślad z tej sprawy w uczelni.
Zaświadczam o prawdziwości opisanej
sprawy, ponieważ widziałam protokół „ na
własne oczy” i czytając go. zanosiłam
się od śmiechu.
Teraz
noszę przyciemnione okulary ze względu na schorzenie, ale przysięgam, w 1971
roku wzrok miałam bardzo dobry.
No
i wspomnienie obrad sądu rozluźniło mnie wystarczająco!
Nie
straszne są dla mnie nadęte głowy w telewizorze! Nie mam zamiaru już dzisiaj
się stresować z tytułu Trybunału Konstytucyjnego.
Może
jutro zamieszczę coś poważniejszego.