- Oto jak nas, biednych ludzi,
- Rzeczywistość ze snu budzi
Tadeusz Boy-Żeleński
Konia z rzędem temu, kto wie, z czym się to powiedzenie, które przeniknęło do mowy potocznej, kojarzy?
Gdybym używała mowy wnuka, użyłabym określenia "spoko", wszystko w odpowiednim czasie zostanie wyjaśnione.
A tymczasem można sprawdzić, że wczorajszy wpis zakończyłam i udostępniłam o godz. 23.13.
Ale co to była za godzina zgrozy!
Odtwarzam, na ile pamięć mnie nie zawiedzie:
"Czuję, że połowa twarzy mi płonie i niepokojący mętlik w głowie zwiastuje wzrastające ciśnienie krwi. Koniec z internetem. Spojrzenie w lustro utwierdza mnie, że pomiaru, którego nie cierpię, będę jednak musiała dokonać. Przecież wiem, że to nie bolesny zabieg, ale tylko odczyt, jednak samo cofnięcie i powtórne pobranie powietrza przez "opaskę uciskową" i ten wzmagający się sygnał już powoduje wzburzenie mojej krwi, co być może jeszcze bardziej ciśnienie podwyższa ponad poziom tuż przed badaniem.
Nie myliłam się... 188/97.
Teraz leki i woda.... dużo wody.... nawet 2 litry, przefiltruję nerki i ciśnienie zacznie spadać. Wypijam pierwszą dozę wody. Zaraz następna... chyba już okolo litra w siebie wlałam, jak narazie. Dam radę. Przecież już nie raz to ćwiczyłam, choć za kaźdym razem wpadałam w panikę.
W domu cisza, tylko strach nasila się na myśl, czy mam leki obniżające ciśnienie i lek uspokajający. Tabletka pod język jest, ale czym tu się wyciszyć, skoro ostatnio wyrzuciłam przeterminowane maleńkie pastylki, które teraz pomogłyby mi się wyciszyć?
Naiwność mnie podkusiła, aby poszperać jeszcze w apteczce na górnej półce kuchennej szafki. Nie , przecież nie będę przynosić podręcznej 4-stopniowej drabinki z garażu, aby nie budzić całego domu. Przecież wystarczy wejść na taboret. Tak, wystarczyłoby, gdyby sprawność była lepsza, nie taboretu, ale moja. To już nie takie proste, aby wskrabać się bez podparcia nawet na niewysoki mebel, więc zakołysałam się, jednocześnie odruchowo chwytając się w czasie utraty równowagi za uchwyt wbudowanej kuchenki gazowej. Dalej poszło już błyskawicznie. Swoim ciężarem i siłą bezwładności, spowodowałam, że drzwiczki kuchenki otworzyły się, ale cudem ich nie wyrwałam, bo już leżałam jak długa na podłodze zakleszczona między barkiem, ścianką szafki kuchennej i taboretem. Czułam ból kręgosłupa, barku i dłoni w nadgarstku. Dobrze byłoby, aby teraz ktoś litościwie się pojawił. Mąż już śnił od godziny, może o niebieskich migdałach, ze słuchawkami w uszach. Na nic moje skowyczenie, nie słyszał. Na górę drzwi zamknięte, aby wyciszenie nocne pozwalało wnukom i ich rodzicom przespać w błogim stanie noc.
Postanowiłam wyczołgać się na prawym boku po śliskiej glazurowej podłodze do salonu w okolicę stołu i cudem postawiłam swoje potłuczone członki w pionie.
A w sypialni sobie dopiero ulżyłam... Wyciągnęłam słuchawki z mężowskich uszu i wyłożyłam swoją krzywdę. (Ale to nie o takiej rzeczywistości zobaczonej po wybudzeniu jest mowa w motto do tego wpisu).
Oczywiście, dowiedziałam się (mimo okazanego współczucia i natychmiastowej chęci pomocy), że niepotrzebnie siedzę po nocy, wypisując "Bóg wie co" na blogu, więc stąd wzrost ciśnienia. (Czy ta "najprawdziwsza" prawda wypisana jest na moim rozgorączkowanym czole? No cóż, po 49 latach małżeństwa znamy się, jak łyse konie). No i dlaczego tyle piję tej wody, przecież całą noc spędzę przez to w toalecie!
Dostałam jednak tyle wody, ile należało w siebie wlać. Całe szczęście, że mam trochę ciałka z tłuszczykiem na pewnej części ciała, skoro staw biodrowy w całości, bark , łokcie i nadgarstek też. Te siniaki, jakich się spodziewam... przeboleję. Wolę te niedogodności nawet bolesne, ale nie wymagające chirurgii, bo gdzieżbym ja w czasie covidu nagłej pomocy dostąpiła?
I wszystko powinno pójść jak z płatka, a raczej popłynąć, bo co w siebie wlałam, powinnam w pewne naczynie porcelanowe oddać.
I tu zagwozdka... A może to nerki przyczyną wzrostu ciśnienia? Mało to mam tych nocnych utrapień poobijanej emerytki, tlukącej się po domu, jak nocny marek?
Znalazłam w nocnej szafce lek na sen z czasów, kiedy czekała mnie operacja oka. Jakaś litościwa pielęgniarka wówczas poleciła mi go, abym spokojnie , bez ciśnienia przekimała noc przed zabiegiem.
Ale teraz ani sen, ani spacery do toalety. Za to czas na przemyślenia. Nie powinnam pisać wieczorem.
Po 2 godzinach nerki zaczęły pracować. Huraaa!
Teraz nawet ból był mniej odczuwalny, bo nadzieja, że ciśnienie spada, chociaż za żadne skarby już sobie tej nocy mierzyć nie będę.
Nawet, gdybym miała co chwila wlec się do toalety, to nic."
Dzisiaj leżę w łóżku. Rano ciśnienie w normie. Czy się nudzę?
Jak wynika z tego wpisu... nie .
Przeglądam internet i wypisuję dyrdymały na blogu, np, że gdyby ta przypadłość spotkała kogoś w XVIII -XiXw., to pod łóżkiem miałby porcelanowe naczynie, różnie nazywane, w Polsce - "urynałem".
Jednej nocy, bawiąc wspólnie, Rycerz czuły był szczególnie.
Ciągle mówił: "Ach! Ludmiło!"
(Niby tak się to jej śniło.)
Wciąż mężniej sobie poczynał,
Aż łóżko wpadło w Urynał.
Oto jak nas, biednych ludzi,
Rzeczywistość ze snu budzi
("Ludmiła – powieść fantastyczna", Tadeusz Boy-Żeleński)
("Ludmiła – powieść fantastyczna", Tadeusz Boy-Żeleński)
....................................
Szczególną formę nocników są tzw. Bourdaloue wykorzystywane przez kobiety. Nocniki te były bogato zdobione, czasami z napisem "Au plaisir des dames..." (ku uciesze dam). Podobno nazwa pochodzi od francuskiego katolickiego księdza Louisa Bourdaloue , który wygłaszał długie kazania i arystokratki dyskretnie oddawały mocz do nocnika, co pozwalało na dłuższe kontemplowanie kazania.
Niewielu historyków akceptuje to wyjaśnienie. Nawet biorąc pod uwagę, że w przeszłości ludzie byli bardziej szczerzy na temat potrzeb cielesnych niż teraz, jest bardzo wątpliwe, aby dobrze wychowana Francuzka mogła ulżyć sobie w swojej ławce. Chociaż obecnie nikt nie wie tego na pewno, prawdopodobnie jest to coś zniekształconego w tłumaczeniu lub jeszcze jedna przebiegła angielska zniewaga wymierzona we Francuzów
Rzymska nazwa to matula, matella, matellio. Bogaci Rzymianie posiadali nocniki ze srebra i złota i prawo rzymskie przewidywało sposoby dziedziczenia tych urządzeń. W Anglii nocniki są dawane jako prezent ślubny. Obecnie coraz częściej spotyka się nocniki plastikowe, nieoddające w niczym przepychu dawnych dni.
Bourdaloue |
Naczynia te przypominają sosjerki
Pomiar ciśnienia dokonany przed chwilą wskazuje, że muszę sobie jednak od bloga znów na jakiś czas odpocząć (161/84).
Zatem pozdrawiam wszystkich moich Gości... do następnego, mam nadzieję razu 😀🙋
Ale popisałam się tym razem tematyką na pożegnanie 😌 Biorę to na karb swojej niedyspozycji, cóż... weselej raczej nie będzie.
Źródła:
Wikipedia
https://twonerdyhistorygirls.blogspot.com
https://muzeumwarszawy.pl