Translate

czwartek, 30 stycznia 2020

NIE JESTEM LUDWISIĄ

[Ludwika Maria Orleańska królowa Belgów
na portrecie Franza Winterhaltera (ok. 1841)]

Nie szukałam faceta ze sławnym nazwiskiem. To raczej on mnie znalazł, ale, jak wiem, korzyści z tytułu swojego imienia raczej nie miał. I tu los był dla niego łaskawy. Gorzej, gdyby Piotr mu dano, bo przecież słuchu muzycznego mu poskąpiono.
 Pewien wykładowca na studiach raczył ubolewać, dlaczego to jego rodzice nie dopasowali imienia do uznanego nazwiska wśród muzyków. Nie każdy Czajkowski musi być też Piotrem. A czy nie dość, że obciążony nazwiskiem wysłuchiwać musiał, że słoń na ucho nadepnął?

Wiadomo, nazwiska się nie wybiera, ale nad imieniem rodzice mogą się zastanowić, szczególnie w czasach, kiedy już na początku istnienia człowieka, na USG widać płeć. Dawniej, trochę bywało gorzej, bo rodzice, przypuszczając wymarzoną płeć dziecka i obierając wcześniej  dlań imię, mogliby  być czasem zaskoczeni, że to np.: dziewczynka, a nie chłopiec. Dodawali często wówczas literkę "a" i wychodziła jakaś np.:"Polikarpa". To jeszcze całe szczęście, że mogli zdrobnić na Polę :)

Ale jeśli rodzina nosi słynne nazwisko , np. Skłodowska, to nie przewidując zdolności dzieciątka  do nauk ścisłych, może nie ma sensu chrzcić dziewczynki "Marią". Już wyobrażam sobie lekcje chemii, a jeszcze bardziej przerwę tuż po takiej lekcji.


Dobrze, że mąż mój nie nazywa się Kern, bo przy braku mojego poczucia humoru i zdolności do tworzenia satyrycznych wierszyków w stopniu, jakie miał mistrz, miałabym przechlapane.  Skoro za życia L.J.Kernowi nie podobał  się brak ochrony nazwisk przez odpowiednią ustawę (i tu zmrużmy oko), to może przystąpił i po tamtej stronie do buntu. A do tego zbuntowany Ludwik z zaświatów straszyłby mnie co noc i miałby rację, ale tylko w połowie, "bom przecie" nie Ludwisia:)




Ciekawe, jakby się do mnie zwracano: Ludwiko czy Ludwichno:) no i oczywiście, musiałabym być wcieleniem wszelkich ludzkich cnót :) posągową pięknością, jak Ludwika Maria Orleańska, była królowa Belgów...


 wtedy śpiewanoby o mnie tak:

Eugeniusz Bodo- Ach, Ludwiko - YouTube


Ach, Ludwiko, jutro rano wsiadasz z ojcem do pociągu pospiesznego 
o dziesiątej minut trzy. 
O dziesiątej dziewiętnaście będzie stacja Dychawice, a o wpół do jedenastej stacja Kpy. 
Potem pociąg staje w Mrugach, w Bodzankowie, w Makowicy, w Podkajdanach, w Cygankowie,luba ma.
O dwunastej minut cztery stacja Pipczyn (dawniej Wziery), potem Kudły, potem Hopsztyn, wreszcie ja. 

Ref.:
 Ach, Ludwiko, miłością płonę dziką, 
oczarował mnie Twój wdzięk i uroda, 
że cię w rękach nie mam swych, jaka szkoda. 
Ach, jedyna, tyś anioł, nie dziewczyna, 
wcielenie wszystkich ludzkich cnót, 
Ludwichno, tyś mój cud! 

A w powrotnej drodze będzie najpierw Hopsztyn, potem Kudły, po nich Pipczyn (dawniej Wziery) itd. Cygankowo, Podkajdany, mój aniele ukochany, Makowica, Bodzankowo, dziewczę me.
 Mrugi, Kpy i Dychawice, wreszcie ujrzysz znów stolicę, punktualnie o dwudziestej minut dwie.
Potem lekką zjedz kolację, powtórz sobie wszystkie stacje 
i przy każdej, ukochana, wspomnij mnie. 

Ref.: 
Ach, Ludwiko, miłością płonę dziką, 
oczarował mnie Twój wdzięk i uroda, 
że cię w rękach nie mam swych, jaka szkoda. 
Ach, jedyna, tyś anioł, nie dziewczyna, 
wcielenie wszystkich ludzkich cnót,
 Ludwichno, tyś mój cud!