Translate

poniedziałek, 16 września 2019

JESIENNE ZAKUSY


Siedzę w domu. Nie mogę powiedzieć, że bezczynnie, ale od czasu do czasu spoglądam w okno. Nie przez okno, ale ...w okno.

Przecież to jeszcze lato. Kilka dni temu opalałam się na plaży, a dziś...
Jestem uziemiona, przeziębiłam się na własne życzenie. Nie mam więc pretensji do losu. Nie odwołałam niedzielnego spotkania rodziny. Wydawało mi się, że już wychodzę na prostą. Może już dzisiaj byłabym zdrowa, ale przecież wczoraj zabrakło mi  cywilnej odwagi, aby zamknąć drzwi na taras. Co tam cywilna odwaga, asertywności zabrakło. Nie zostałam tego nauczona w czasie studiów, nie było to wówczas modne, podczas, gdy moje córki przez szkolenie asertywności  przeszły już na  pierwszym roku i w życiu skutecznie je stosują.
Wczorajsi uczestnicy niedzielnego obiadku, wprowadzali przeciąg do mieszkań, na potęgę. Nie chwaliłam się, że mi cokolwiek dolega, skąd mogli wiedzieć, że jeszcze nie wydobrzałam. 
Masz więc, Grzegorzu Dyndało,  co chciałeś. Przecież to dało się przewidzieć, kiedy wiatr niweczył twoją fryzurkę.
A co by się takiego stało, gdyby młodzi razem z Milordem rasy Corgi - psem o króciutkich łapkach, bo reszta to prawie lisek :), pofatygowali się wychodzić z domu na ogród wkoło domu?

Zaraz po zakończeniu rodzinnej kulinarno-kulturalnej coniedzielnej imprezy i pożegnaniu tych co, muszą do nas docierać z Poznania, władowałam się, bez żadnych oporów do łóżka.

Dziś wstałam w stanie gorszym, niż byłam wczoraj. Lekarza jednak omijam, nie chcę żadnych antybiotyków, a resztę leków potrafię sobie sama zorganizować. Mam kilka domowych sprawdzonych sposobów ( przez tyle lat, jakie mam na karku, nabyłam już doświadczenia, co mi pomaga).

Zaproszenie telefoniczne znajomej na wyjazd do centrum handlowego ... na kawę ( tak to teraz nazywa moja znajoma, kiedy głównym jej celem są zakupy), pozostaje odłożone na zdrowsze czasy. 
Zazwyczaj, rozpoczynamy takie spotkanie w kawiarni, panowie zostają w niej na dalszą rozmowę, a my... shoping. To znaczy, ja... raczej towarzyszę. Szafy mi się nie domykają. Muszę je najpierw przewietrzyć. A zresztą zakupy, nie są już moim priorytetem.

No i patrzę sobie w okno, na którym stoją czerwone fiołki, a za oknem wiatr i kołyszące się trawy. W tym roku pierwszy raz kołyszą się za moim oknem. Zasadziłam je w donicach, aby się za bardzo nie rozprzestrzeniły i nie zadomowiły, bo jeszcze  nie wiem, czy czasem mnie nie uczulają. Po zaaplikowaniu leków przeciw alergicznych nie było poprawy, więc może te trawy jednak przeżyją. 

Te okazałe trawy, to mój prezent dla męża. Wymuszony zresztą przez niego, prezent. Zawsze marzył, aby je mieć w ogrodzie.



 Teraz cieszą również i moje oczy. A dziś pięknie falują za szybą, jak zalotne panny, zapraszając do tańca uwięzionego  w domu, na oknie, czerwonego fiołka. Od tego kołysania aż mnie, operatorowi tego filmiku, też zakręciło się w głowie, jakbym została wkręcona w wir tańca.





Jesienny walc - muzyka:W.Kilar   YouTube


Harrison  Fisher - Cnversation  by little Vintage Chest (Źródło: Fine Art America)

Animacja-Irina Marinina