Wg prof. Bogdana Wojciszki, to historia jest temu winna, bo przecież ponurość nie jest naszą cechą wrodzoną.
– To nasz kod kulturowy, ukształtowany jeszcze w XIX w. – mówi. – Zrobili to „odgórnie” ówcześni intelektualiści. Nie mieliśmy własnego państwa, przegrywaliśmy kolejne powstania i z tego wytworzył się swoisty sposób bycia Polakami i ofiarami, przekonanie, że inni wyrządzili nam zło. Do tego, że my też nierzadko komuś robiliśmy krzywdę, nie umiemy się przyznać. Cechuje nas więc głęboko anachroniczny, specyficznie romantyczny, martyrologiczny, mesjanistyczny wyraz twarzy i sposób zachowania, który staje się wyróżnikiem. To irracjonalne, bo od trzech pokoleń nie mamy zagrożeń zewnętrznych, nie ma wojen, a mimo to wolimy być ofiarami historii niż współczesnymi obywatelami. Chętniej myślimy o szlachetnym umieraniu, niż o codziennym trudzie i sprzątnięciu kupy po swoim psie.
– Każdy naród – kontynuuje profesor – ma swojego malutkiego hopla. Rosjanie np. chętnie zajmują się specyfiką „rosyjskiej duszy”, która determinuje rozwój kraju w odróżnieniu od Zachodu. My natomiast mamy martyrologię. Młodzi ludzie są już trochę inni, ale zmiany tego kodu następują powoli.
Profesor Rafał Rzepka, informatyk pracujący w Japonii nie widzi wielu masek ponuractwa na twarzach Polonii, prawdopodobnie dlatego, że krajowcy są bardzo przyjaźnie nastawieni i ponura twarz momentalnie by ich spłoszyła.
Można jednak znaleźć także diametralnie inne podejście do problemu polskiego ponuractwa.
Dr Jolanta Rosińska-Włodarczyk, zajmująca się psychologią emocji i motywacji, uważa, że Polaków nie można rozpoznać po ponurym spojrzeniu.
Zdaniem dr Rosińskiej-Włodarczyk nie ma więc niczego takiego jak skorelowana z nacją mimika, bo ponurzy mogą być zarówno Anglicy, jak i Polacy, i podobnie zdarzają się u nich uśmiechnięte twarze.
– Spojrzenie zmienia się jak układ szkiełek w kalejdoskopie i pojedyncza sztuka, np. Polaka, miewa w ciągu dnia spojrzenie:
a) senne,
b) zamglone,
c) figlarne,
d) upojone itd. – zauważa.
Pozostajemy więc w niepewności co do tego, jacy jesteśmy. – Kultura uśmiechu jest sprzeczna z polską tożsamością – tłumaczy prof. Wojciszke. – Polaka nie można rozpoznać po ponurym spojrzeniu – utrzymuje dr Rosińska-Włodarczyk.
Źródło: Tygodnik PRZEGLĄD. Czy jesteśmy narodem smutasów
Nie chciałabym też funkcjonować wśród fałszywych uśmiechów, jak na niżej zamieszczonym obrazie.
Świat pełen fałszywych uśmiechów by Gerhard Haderer |
Ale zdarzają się wyjątki wśród smutasów, np. Andrzej Waligórski.
Oto jego wiersz:
PATENT NA UŚMIECH
Od kiedyśmy przyszli na ten ziemski padół,
Uśmiech nigdy nie był naszą główną wadą.
Francuski jest lekki, ciężki jest tyrolski,
Angielski jest dziwny... Jaki jest ten polski?
Można to prześledzić już od wieków paru -
Nie lubi uśmiechu ni władza, ni naród.
Skrzetuski się nie śmiał w domu ani w polu,
Pan Zagłoba śmiał się, lecz po alkoholu,
Jagiełło był smutny jak cmentarne brzózki,
A Stańczyk? Wystarczy zobaczyć "Hołd Pruski"...
Spróbuj się uśmiechnąć nagle na deptaku:
- Ty się z kogo śmiejesz, cholerny ciapciaku?
W biurze przełożony uwagę ci zwraca:
- Żadne chichy-śmichy, tu jest, panie, praca!
Uśmiech na zebraniu też burzę rozpęta:
- On się śmiał z wytycznych oraz z prelegenta!
W szkole nauczyciel przy elementarzu:
- Ja ci się pośmieję, ty jakiś gówniarzu!
Student na wykładach też słyszy:
- Kolego, nasza ekonomia, to nic wesołego...
Nie śmiej się przed grzechem, podczas, i po grzechu:
- Ja ci się oddałam, a tobie do śmiechu...
Nie śmiej się bo kościół, urząd, sekretariat,
Każdy kto się śmieje to wróg albo wariat.
Więc kiedy mnie czasem ktoś zahacza krótko:
- Wam z jakich powodów jest tak wesolutko?
Wariackie papiery wydobywam z buta:
- Cretin satiricus chichrajtis acuta!
(Jednostka chorobowa wyżej wspomniana w języku łacińskim, wymyślona przez A.Waligórskiego na użytek zamieszczonej tu satyry to ostry satyryczny śmiech kretyna)
Poniżej - szczery śmiech Ludmiły w trakcie przeprowadzanego z nią wywiadu.