Translate

czwartek, 10 maja 2018

MYDLANA BAŃKA

Temat wydaje się lekki, niemalże ulotny. 
Jednak, jak często w moim blogu bywa,  delikatny wątek wplatam ukradkiem w  mocniejszą osnowę.

Air-Castles by Maxfield Parrish (1870 – 1966


Tym razem wspominam zabawy dziecięce, takie jak "gra w klasy".



Tę dziecięcą grę wspomina każdy do późnej starości.



Co ma do tego   puszczanie  tęczowych baniek z mydlin?

 Cierpliwości. 

Wspominałam już niejednokrotnie o moim schorzeniu oczu. Nic więc dziwnego, że fascynują mnie wszelkie historie ludzi o podobnych dolegliwościach, bohatersko kroczących przez życie bez utyskiwania na swój los. Wprost przeciwnie. Biorą z życia pełnymi garściami, co da się uchwycić, chociaż niekoniecznie zobaczyć.
 Tak więc ostatnio zafascynowała mnie książka Wanted to See (Chciałam zobaczyć) autorstwa Borghild Dahl, w której pisarka opisuje swoją historię.
Wzruszyła mnie ona do głębi. 
Urodziła się  w 1890 r z norweskich rodziców w Minnesocie. Od  wczesnego dzieciństwa cierpiała na ciężkie zaburzenia wzroku. Pomimo swej niepełnosprawności chciała uczestniczyć w codziennym życiu, zabawach dziecięcych.

"Miałam tylko jedno oko, a i ono było tak pokryte bliznami, że mogłam widzieć tylko przez małą dziurkę po lewej stronie. Książkę mogłam zobaczyć jedynie trzymając ją blisko twarzy i przesuwając gałką oczną jak najdalej w lewo" - pisze.
  Jak większość niepełnosprawnych, nie chciała , by okazywano jej współczucie. Jej marzeniem, jak większości rówieśników, było uczestniczenie czynne w grze w klasy (przyglądanie się - w jej przypadku- brzmiało nierealnie). Ona po prostu nie widziała oznaczeń narysowanych na ziemi. Kiedy dzieci zakończyły grę i udały się do swoich domów, ona kładła się na ziemi i przeczołgała z okiem tuż nad oznaczeniami. W ten sposób poznała na pamięć każdy fragment podwórka, miejsca gry w klasy. To uczyniło ją wkrótce mistrzynią w tej konkurencji.

Książki czytała, trzymając tak blisko oczu, że szorowała rzęsami po kartkach.


Skończyła 2 uczelnie: University of Minnesota i Columbia University.


Uczyła w wiejskiej szkole. Została w końcu profesorem literatury i dziennikarstwa. Napisała 17 książek.

"Ciągle jednak miałam w głowie obawę przed całkowitą ślepotą. Aby ją pokonać, przyjęłam radosną, niemal entuzjastyczną postawę wobec życia" - napisała w swojej książce.
Cudem w 1943 roku , kiedy miała 52 lata, dzięki operacji w słynnej klinice Mayo wzrok poprawił jej się 40-krotnie.
Nowy i ekscytujący świat otworzył się przed jej oczyma. Cieszyła się prostymi dla nas rzeczami, takimi, jak zmywanie naczyń, opady śniegu, taniec wróbli w powietrzu czy zmieniające się fazy księżyca.
To wszystko składało się dla niej w podniecający świat piękna. Myślicie, ze to nienormalne, polubić zmywanie naczyń?

Pewno znacie rożne obrazki ilustrujące ten temat (na końcu posta zamieszczę ich trochę), ale ad rem.

Oto, co pisała na temat zmywania naczyń:
"Zaczynam zabawę od spienionej wody w patelni. Zanurzam w niej rękę i wyjmuję kuleczkę złożoną z małych baniek. Trzymam je później pod światło i w każdej z nich widzę cudowne kolory miniaturowej tęczy".

Barbara Gulbinowicz

 Nad zlewem miała okno. Widziała przez nie wirujące, szare skrzydła wróbli unoszące się pośród gęsto spadającego śniegu.

 To wszystko sprawiało jej taką radość, że swoją książkę zakończyła słowami:
"Dobry Boże - szepczę -  Nasz Ojcze w Niebiesiech! Dziękuję Ci! Dziękuję Ci!"

A Ty, czy ja? 
Wyobraźmy sobie, że nie ma zmywarek, zlew pełen naczyń, za oknem zawieja, a wróble siadają na balkonie i brudzą.



Kto z nas dziękuję za to Bogu?

Mara Marina Czajkowska

Chodzimy po tym świecie jak ślepcy, nie dostrzegając wokół siebie piękna, a co gorsze, nie ciesząc się nimi.
Nie liczymy swoich błogosławieństw, jakimi obdarza nas Dobry Bóg.