Translate

wtorek, 19 stycznia 2016

JUWENALIA A TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY

  Jestem dumną,  niezależną, wolną Polką. Oglądałam przed chwilą debatę w Parlamencie Europejskim, m.in. w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Wiele mocnych, drażliwych, często niepotrzebnych słów pada z różnych stron . Przywoływana jest również Komisja Wenecka. Zacietrzewienie tych ludzi, których widzę na ekranie telewizora – podobno „debatujących” - doprowadza mnie do napięcia powłok brzusznych. Czym mam tu rozluźnić się, nie biorąc pod uwagę żadnych używek. No Spa już wyszło, jakieś uspokajające ziółka (legalne apteczne) mogłyby mnie uśpić. Nie, nie wchodzą one w rachubę, wszak jako młoda ( niestety już nie wiekiem) blogerka  jestem kuszona, aby włączyć laptopa i  sprawdzić, czy Polonia w USA podniosła mi wynik wyświetleń. To z czasem minie, ale na razie wkręca. Nawet „młody” – 2 –letni wnuczek- odczuwa, że zaangażowanie „baby” skręca w inną stronę. Zachciało mi się na stare lata pisać! W Którymś z przyszłych postów  opowiem, dlaczego tak zależy mi , aby pisać!

- Co tam znów piszesz? - słyszę za plecami.
 To mąż przełączył TV na inny kanał, nie mogąc zdzierżyć widowiska w Parlamencie Europejskim.
- Nie wkurzaj się, szkoda zdrowia. Pomyśl o czymś miłym. Sądownictwo  niekoniecznie  musi być stresującym tematem.
  No tak, zaraz transmisja meczu Polska- Francja  w piłkę ręczną, a więc teść z zięciem przy piwku  będą się relaksować. Przerywam zaaferowanemu  meczem mężowi: 

 - Czy masz na  myśli  jakieś sądy koleżeńskie? Przecież ty masz najlepsze w tej dziedzinie doświadczenie. Przecież zasiadałeś jako sędzia w różnych grupach społecznościowych, zawodowych.

    Dobry trop. Myślę, że warto opisać sprawę, z jaką borykał się jeden z  uczelnianych sądów koleżeńskich, opartą na faktach.

 Rok 1971. Czas Juwenaliów.
    Studenci   bawili się hucznie i bez umiaru. Ten umiar nie był oczywiście zachowany podczas spożywania różnorakich trunków.  Chociaż zasoby finansowe studentów sięgały dna, to zawsze chociaż na ostatnie piwko jeszcze starczało. Zabawa trwała na dobre w mieście, ale w końcu i do akademika trzeba było się dowlec. Pokoje były kilkuosobowe z balkonami wychodzącymi na ulicę. W akademiku na parterze usytuowane był pokoje dla dojeżdżających z innych uczelni wykładowców. 
    Pech chciał, że jeden z profesorów wychodził właśnie z głośnego budynku akademika w nienajlepszym, oględnie mówiąc, momencie.  Akurat wtedy trochę zmęczony nadmiarem trunków studencina znalazł się na balkonie, a na głowę naukowca spłynęła żółta ciecz. I to nie było piwo, oj nie,. chociaż może końcowy  produkt przetworzony piwa i innych płynów.
   Sprawa trafiła do rozpatrzenia przez  Uczelniany Sąd Koleżeński, ponieważ nikt ze studentów nie chciał się  przyznać do winy. Profesor pozwał wszystkich mieszkańców z pokoju, którego balkon był usytuowany nad wejściowymi drzwiami do akademika. 
  Studentki widziały już w wyobraźni możliwość świetnej zabawy jako dalszego ciągu Juwenaliów. Przecież  na sali rozpraw zasiądą ich  już trzeźwi koledzy , a fajnie byłoby przeprowadzić jakąś….. wizję lokalną!. W skład sądu też wchodziły dziewczyny. A ile ich czekało na salę rozpraw jako widownia.
   Niedoczekanie, chłopcy wystąpili do sądu o wykluczenie z rozprawy wszystkich kobiet, tak ze składu  świadków, jak i obserwatorów. Studentki były niepocieszone. Oskarżeni wnieśli prośbę do sądu o wyłączenie studentek  z udziału w sprawie .
  Wizji lokalnej nie było. Profesor nie stawił się na rozprawę. W końcu jeden ze studentów przyznał się do winy , uwalniając resztę kolegów od zarzutów. Otrzymał karę upomnienia.
Protokół z  żenującej sprawy   przewodniczący sądu( skądinąd bliska mi osoba) przechowywał długo po ukończeniu studiów, bo nikomu w uczelni nie zależało, żeby został jakiś ślad z tej sprawy w uczelni.


     Zaświadczam o prawdziwości opisanej sprawy, ponieważ widziałam  protokół „ na własne oczy” i czytając go.  zanosiłam się od śmiechu.
    Teraz noszę przyciemnione okulary ze względu na schorzenie, ale przysięgam, w 1971 roku wzrok miałam bardzo dobry.
No i wspomnienie obrad sądu rozluźniło mnie wystarczająco!
Nie straszne są dla mnie nadęte głowy w telewizorze! Nie mam zamiaru już dzisiaj się stresować z tytułu Trybunału Konstytucyjnego.



Może jutro zamieszczę coś poważniejszego.